Piłka nożna

Niemcy, nic się nie stało

Tylko wygraliście mecz. Więc skąd ten smutek wokoło?

Po niedawnym, jak to mówią, dramatycznym ćwierćfinale, gdzie Niemcy po serii mocno pudłowanych rzutów karnych oddalili z Euro Włochów, jakoś nie może się ode mnie odczepić wiersz Jarosława Iwaszkiewicza „Mamo, czy ja oślepłem”: „Nie, synu. Tylko noc ciemna”. – Dlaczegóż jest taka straszna? „Nic, synu. To już niedługo”. – Jeszcze i zimno do tego. „Potem już nic nie poczujesz”. Nie będę tej perełki przytaczać w całości, bo chodzi tylko o zajawienie sytuacji, gdzie prawdziwa groza miesza się z dogłębnym pocieszeniem.
Od razu przyznaję się bez bicia – kibicowałam Włochom, którzy ponad połowę składu zassali sobie z Juventusu. Wcale nie obraziłam się na przystojnego trenera niemieckiego za to, że w świetle kamer bada zawartość swoich majtek z tubylczą naturalnością. O wiele straszniejsza wydała mi się ludzka fascynacja tym filmikiem wpuszczonym do sieci, ta zmasowana potrzeba wyrażania oburzenia i obrzydzenia. Na pytanie: To co on robi, kiedy jest sam?, odpowiadam z radością: Właśnie wtedy zachowuje się kulturalnie.
Nie wiem, czy podśmiechujki z Löwa miały zasięg globalny, czy tylko podniecały polskie głowy, ale pasuje mi myśl, że chęć ich pomszczenia była extra paliwem, które pchało Niemców do wiktorii. A sposób na nią był tylko jeden: sięgnąć po zakurzoną, ale pewną broń – grać bez fajerwerków, spokojnym taranem. Grać tak, żeby przeciwnika pozbawić jego charakterystyki, żeby na 120 minut przestał być sobą. Niemcy pokonali Włochów nie tym, że mieli o jedno pudło mniej na koncie, ale tym, że zabrali im duszę.
Oczywiście przypomniały się traumy z dzieciństwa – te dowcipne powiedzonka, że futbol to gra, gdzie biega 22 zawodników, a na końcu wygrywają Niemcy, przypomniały się te straszliwe mecze, gdzie nasi jasnoocy sąsiedzi dokopywali nam w kluczowych meczach eliminacji gole w czasie doliczonym, przypomniały się rajdy Karla-Heinza Rummenigge, ten futbol zaplanowany już chyba przez Kanta w Królewcu. Pomyślałam po meczu, że może za 50 lat nie będziemy już oglądać żywych zawodników na boisku, tylko jakieś strategiczne wykresy na monitorach. I będzie to dla wielu równie podniecające.
Czy Francuzi dadzą im teraz radę, co wygrzebie z majtek Löw – to są bardzo pasjonujące kwestie. 34 lata temu w Hiszpanii był analogiczny półfinał. Mały dziecięcy móżdżek musiał ogarniać rzeczy straszne i niepojęte: jak to nie ukarano nawet kartką niemieckiego bramkarza Schumachera, który Battistonowi wybił dwa zęby, złamał żebra oraz szczęką i spowodował wstrząs mózgu. Do leżącego nawet nie podszedł i podobno nikt z niemieckiej ekipy nie odwiedził Francuza w szpitalu. Na dziecku niezatarte wrażenie pozostawił widok wiadra, które wnieśli na murawę lekarze.