Piłka nożna

Finał Ligi Mistrzów: Forza Juve, czyli dlaczego nie kibicuję Barcy

Bo to miło, kiedy skazany na pożarcie zagra bestii na nosie i wyrzuci ją
z klatki. Drużyna starców i „piłkarzy z przeceny” okazała się nieugięta. 

Czołg rozjedzie fiata – pomyślałam, kiedy przed ostatnim półfinałem na stadionie Santiago Bernabeu z autokaru wysiadła ekipa bianconerich – cała w nienagannie skrojonych garniturach. Skąd ten spokój, twarze jakże zrelaksowane… Pewnie na Gran Via zakupy będą robić. A potem z drugiego autokaru wysypali się królewscy w strojach gimnastycznych, tacy zwarci, nakręceni. Krycha z marsową twarzą. Z daleka pachniał golem, którego de facto wlepił Juventusowi już w 23. minucie. Można było myśleć, no Real ocnkął się z jakiejś śpiączki, na którą zapadł w poprzednim meczu i dał się ograć. Ale to było spotkanie z cyklu – pierwszy stracony gol, no może nie dodaje nam skrzydeł, ale lekko mobilizuje i pracujemy systematycznie nad wyrównaniem. Nie panikujemy nawet w swoim polu karnym, nie wybijamy w panice piłek na oślep i byle najdalej (co znamy z niejednej rodzimej obrony Częstochowy), tylko z wdziękiem odbieramy je przeciwnikowi i najspokojniej w świecie podajemy koledze. Juve znakomicie opanował takie właśnie przejmowanie piłek połączone z obieganiem przeciwnika dookoła. Kręcił fantastyczne oberki.
Co było piękne? Pewnie, że decydujący strzał Moraty, który posłał Casillasowi kozłującą petardę. Tym pikantniejszą, że to były realczyk, którego Madryt pozbył się przed sezonem. Chcieliście, to macie. Piękne i widowiskowe były nawet stateczne (w końcu to „stara dama” przy piłce) i mozolne procedury obronne turyńczyków, na które panowie z Madrytu nie mogli znaleźć patentu. Im bardziej zawzięcie chcieli, tym więcej mnożyło się cudów, niepojętych sytuacji. I wreszcie crème de la crème –  wściekłość Buffona. Zobaczyć, jak wybawiciel Dżidżi po każdej niebezpiecznej akcji pod jego bramką musi wyrzucić z siebie obowiązkowe, zwierzęce rykniecie. Bezcenne!
Faworyt dostał bęcki. Nieładnie. A jak życiowo… Poza pieniędzmi i talentami, rządzi futbolem jakaś niepojęta magia. Może te garnitury ich speszyły?
W każdym razie fiaty okazały się panterami.

 

De_Tomaso_Pantera_Cortina
De Tomaso Pantera/Charles01/ Wikimedia Commons