Ludzie

Bążur, Alfąs et Szopę!

wybory 2025 plakat Trzaskowskiego

Etny nienawiści, Niagary obłudy, oceany kłamstewek umajonych memami. Obserwując życie publiczne naszego kraju, można zaryzykować taką oto definicję: Polska to kraj, w którym raz na pięć lat wybucha wojna domowa, potem wszyscy muszą sprzątać zgliszcza, a następnie rozpoczyna się Konkurs Chopinowski. 

Dobrze pamiętam, jak to 10 lat temu, w czasie podobnej, choć nieco mniejszej biegunki politycznej, rozpoczął się słynny konkurs pianistyczny. W jego trakcie Polacy masowo rozkochali się w muzyce Chopina i fora internetowe wprost pękały od komentarzy i emocji. Bo nagle się okazało, że każdy ma coś do zakomunikowania na temat muzyki, każdy się zna, posługuje pojęciami, ma ucho i wiele do powiedzenia. Tę fazę chopenizacji Polski bardziej zapamiętałam niż kampanię prezydencką z pełną zaskoczeń wygraną kandydata znikąd.

Nigdy na tym blogu, poświęconym delektowaniu się życiem w stylu slow, nie powstał żaden tekst o tematyce politycznej. Ale wzmożenie jest tak ogromne, że i ja temu – z czystej przekory – ulegam. Bo dzieją się rzeczy niesłychane, które warto odnotować. 

Po pierwsze przestają działać rozmaite mechanizmy. Odbiorniki tv i wypełniona nią gwardia chyba odchodzi do lamusa. Internet, który przecież istniał i 10 lat temu, dopiero teraz naprawdę urealnił swoje moce w przepływie informacji i nawet bezzębni staruszkowie oglądają i ekscytują się youtuberami. Grabarze autorytetów nie nadążają w zasypywaniu trucheł. Jacyś pojedynczy ludzie zaczynają rozkładać system, kandydaci na prezydenta, ba – sam prezydent, kłaniają się w pas jakiemuś zwalczanemu przez system dziennikarzowi, który w dodatku w przypływie dobrego humoru na sobotnim grillu postanawia kandydować na najwyższe stanowisko w państwie. Wielkie akcje montowane za pomocą służb specjalnych okazują się niewypałami, a to, co parę lat temu pogrążyłaby kandydata, dziś okazuje się, że działa na jego korzyść! Zaczynają mocniej pracować jakieś psychologiczne sprężyny i ludzkość reaguje silniej i mniej racjonalnie. Kogoś nazywamy głupkiem i staramy się to udowodnić. Efekt? Ludzie mówią: a my kochamy głupka! Ktoś zachowuje się w sposób racjonalny, z szacuneczkiem i kulturą. Efekt? Ludzie nienawidzą go i wyzywają od zdrajców. Mam nadzieję, że na wydziałach socjologii aż huczy od prac dyplomowych opisujących te niezwykłe zjawiska.

Ale lećmy dalej. O ostatecznym wyniku wyborów prezydenckich nie zdecydują wcale debaty i bezpośrednie starcia, bo te wydają się kompletnie wyreżyserowanymi i nudnymi spektaklami, ale akcje specjalne i dziwne zdarzenia. Czy jeszcze rok temu mogliśmy sobie wyobrazić 4-godzinny wywiad z jakimś politykiem? Nie sądzę. A dziś ludzie się pchają do takich zawodów wytrzymałościowych. Bo lajki, bo suby, bo nasi muszą wygrać!

Parę obrazków naprawdę jest godnych zapamiętania. Oto do nazywanego faszystą i kucem Mentzena przybywa na piwo sam minister Sikorski. Samą swoją obecnością wydaje się uczłowieczać swego zapiekłego wroga. Przybywa do pogardzanego osobnika i się do niego łasi i uśmiecha. Wystawiony przez pisowców Nawrocki z hollywoodzkim uśmiechem wylicza wszystkie grzechy i zaniechania swoich popleczników i bez drżenia rączki podpisuje deklaracje mało mające wspólnego z linią wystawiającej go partii. Farsa to czy polityczna konieczność? I jedno i drugie, bo nasi muszą wygrać!

Wszystkiemu przygląda się publika, która dostaje obłędu. Ludzie o wysokich ilorazach inteligencji nagle zaczynają produkować komunikaty rodem z psychiatryka – że Braun jest ukrytą opcją Trzaskowskiego i obaj planują wkrótce razem utworzyć front gaśnicowy. Może nawet – dla równowagi – pomalowany na tęczowo? Lewica podlizuje się faszystom, a prawica się żre, dzieli i na siebie obraża. Kto jest kim, kto jest za kim? Czy iść na wybory ze świecą, żeby zaświecować puste pola w obawie przed wałami wyborczymi – oto są prawdziwe dylematy Polaków! Jeśli wygra Trzaskowski, to czy Braun trafi za gaśnicę za kratki? I czy spotka się na spacerniaku z Manuelą Gretkowską, która za soczystość swojej mowy nienawiści powinna według wszelkich europejskich standardów też tam trafić. I czy razem, trzymając się za rączki, będą słuchać z więziennego radiowęzła mazurków Chopina? Bo wreszcie nadejdzie upragniony, wzniesiony na zgliszczach prezydenckiej kampanii, wyczekiwany i jednoczący Polaków Konkurs Chopinowski.

Plakaty wyborcze pochodzą z płotu jednej ze studni oligoceńskich w Warszawie. Nie ma zdjęć plakatów pozostałych kandydatów, ponieważ albo zostały ukradzione, albo nie zostały zniszczone. Wybrałam tylko te po przejściach.

Join the discussion