Ludzie

Między czernią a bielą


W wieku 96 lat odszedł Tadeusz Rolke – wielki fotograf, niezwykła osobowość i człowiek, który inspirował do działań kilka pokoleń. Zaszczytem było pracować z nim, uczyć się sztuki fotografowania i… życia. Żegnaj, Tadziu!

Kiedy poznałam Tadeusza w początkach lat 90., nie otaczał go jeszcze nimb sławy i tłumy wielbicieli jak w ostatnich dwóch dekadach życia. Gdy w stanie wojennym powrócił z ucieczki na Zachód, trafił na smętną dekadę upadającego komunizmu, a potem prowadzoną gangsterskimi metodami transformację. Nie były to też łatwe lata dla artystów. Tadeusz żył wtedy skromnie, dorabiając rozmaitymi zleceniami. I przy okazji takiego zlecenia dla Galerii Foksal zatrudnił mnie do pomocy. Spędziliśmy w ciemni setki godzin i dni, robiąc  stykówki i odbitki, porządkując archiwa polskiej awangardy. Można rzec – dostałam w pakiecie korepetycje z historii sztuki, którą wtedy studiowałam – multimedialną, choć to słowo wtedy jeszcze nie istniało. W fotograficznych kuwetach pływał sobie Tadeusz Kantor, Edzio Krasiński czy Eustachy Kossakowski. O każdej z pływających postaci wysłuchałam wiele anegdot. W kilku kolejnych pracowniach i laboratoriach, o których można by napisać niezłą powieść, w towarzystwie kawy i papierosów Camel, witało się czasem świt. Lubiłam te poranne powroty na poddasze mojego malutkiego powiślańskiego mieszkanka i oglądanie odbitek o poranku – to była jedna z największych atrakcji z czasów studenckich. A potem, nierzadko, trzeba było przebrać się i iść do tej właściwej pracy na etacie.

Spośród wszystkich zdarzeń, przygód i niezwykłych zleceń, które przyszło mi realizować z Rolkem, najbardziej zapamiętam wyprawę pod Berlin. Tadeusz wpadł na pomysł, że odwiedzi i sfotografuje zagrodę bauera, do którego trafił jako robotnik przymusowy w wieku 15 lat, krótko po Powstaniu Warszawskim. Co więcej – reportaż ten miał ukazać się w niemieckiej prasie, w której Tadek miał zawiązane jeszcze w emigracyjnych latach 70. znajomości.  

To była wyprawa o charakterze onirycznym. Nie pomnę już, dlaczego jechaliśmy do tego Berlina przez Słowację, Czechy i świeżo upadłe NRD (prawdopodobnie coś trzeba było po drodze sfotografować). Z samej drogi pamiętam tylko nieprzebrane tłumy prostytutek, którymi usłane były drogi całego pogranicza czesko-niemieckiego. Tak bowiem kraje byłego bloku wkraczały w tak zwaną transformację. Kiedy szczęśliwie dotarliśmy do wioski Dobbrikow, mogłam być świadkiem, jak Rolke, w jakiejś zapajęczonej stodole odnajduje swoją wojenną pryczę i ją fotografuje przy nikłym listopadowym świetle… 

Czego jeszcze nie zapomnę? Nadreprezentacyjnej siły spokoju, z którą kroczył przez rozmaite trudne sytuacje. Kiedyś do jednej z zaplanowanej podróży nie doszło. Tadeusz, siedzący w fotelu, zasłonięty dużymi płachtami jakieś gazety, rzucił jakby mimochodem: „Ukradli mi samochód”. To były czasy, kiedy 10-letni Fiat Uno to była nie byle jaka bryka. Kiedy włamano mu się do mieszkania i zniknął cały sprzęt fotograficzny, przyjął to jak wyrok losu i jakoś powoli odbudowywał straty. Dlaczego bez wahania nazywam go Mistrzem, a nie tylko zasłużonym fotografem? Bo Mistrz to ktoś, kto poza osobowością i dużym dorobkiem twórczym, ma też wielkie serce. Taki właśnie był Rolke – pomocny, przyjacielski, wrażliwy i do tego jeszcze bardzo zabawny. Uwielbialiśmy jego poczucie humoru. 

Tadzio był inspiratorem i katalizatorem tylu zdarzeń w moim życiu, że nie umiem nawet wyobrazić sobie, w jakim miejscu byłabym, gdyby nie poznanie go. Jak pokazał mi swoje zdjęcia z Sycylii, po której podróżował w latach 70., byłam pod takim wrażeniem, że nie myśląc wiele, sama, z plecakiem fotograficznego sprzętu udałam się do Palermo, powitać nowy 1997 rok. A potem już jeździłam tam ciągle. To Tadzio pewnego dnia zadzwonił i powiedział „Mam dla ciebie faceta…”. I przyprowadził swojego innego ucznia – Jacka Dziaczkowskiego. W trójkę ocenialiśmy wybór zdjęć do albumu Tadzia, nad którym wtedy pracowałam. Miał nie tylko znakomite oko, ale i głęboką intuicję. I po raz kolejny nadał mojemu życiu nowy bieg… Dziękuję, Tadziu, że byłeś w tylu pięknych i trudnych chwilach. Odpoczywaj w pokoju. 

beata majchrowska by Tadeusz Rolke

Mój portret by Tadeusz Rolke, 1993

Join the discussion