Smaki

Po co zupie liść laurowy?

Żeby poprawić jej smak? To tylko przykrywka. Laur jest mocarzem.

Obowiązkowo zakładano go na głowy zwycięzcom powracającym z wojen, nie tyle, żeby ich udekorować, co oczyścić z piętna zbrodni. Może tak trochę jest i z zupą na mięsie gotowaną, przyszło mi do głowy…  Z  chemicznego punktu widzenia laur po prostu niesamowicie konserwuje. Wrzucony do dania, przedłuża jego żywot. Laurowe garbniki powstrzymują marsz bakterii. Pewnie zdarzyło wam się odkryć w lodówce jakiś krupniczek sprzed paru ładnych dni, który uchował się w świetnej formie? Dlatego też laur, zwany u nas swojsko bobkiem (to przez Czechy do nas wędrował), ląduje w każdej niemal marynacie. To gwarancja, że pleśń tam nie zajrzy. Laur nie tylko na ciepło jest takim czyścicielem. W worku z mąką nie dopuści do wyklucia się wołka zbożowego. Odstrasza też insekty, których nazwa nie przejdzie mi przez klawiaturę.

No i sprawy kosmetyczne i medyczne. Od setek lat mocnymi naparami z niego zwalczano łupież, olejkami na jego bazie smarowano reumatyków, w ludowych podaniach stoi też, że pity zeń wywar rozpuszcza kamienie nerkowe. Wrzucony zaś do kąpieli ponoć bardzo dodaje energii. O okładach, wkładach do portfela w celu pomnożenia gotówki i innych rytuałach poczytacie w internecie, nie będę tego implantować. Najlepiej byłoby mieć krzaczek przy domu, ale w tym celu trzeba mieć dom na Południu. Czego wszystkim serdecznie życzę, a tobie drogi laurze, robię laurkę.

2 comments

  • dzisiaj finał Japonek z Niemkami, czy piłka nożna w wydaniu żeńskim też wywołuje w Tobie uczucia zbliżone do patriotycznych ?

  • Niestety nie mogę patrzeć na piłkę nożną kobiet. Odczuwam jakiś podstawowy dysonans. Kolega mi mówił, że one po strzeleniu gola się nie cieszą…

Comments are closed.